Droga do Mestii upłynęła nam bardzo szybko. Widoki po drodze zapierają dech w piersi: malownicze wąwozy i doliny, bujna roślinność plus ośnieżone szczyty majaczące na horyzoncie...czego chcieć więcej?. Powoli dostrzegalny jest jednak specyficzny gruziński klimat, kierowca pędzi na złamanie karku po krętych górskich drogach. Mercedes którym jedziemy ma popękaną przednią szybę, z głośników wydobywają się nowe skoczne melodie, a przed nami co pewien czas leniwie spacerują krowy. Jednej z nich nie udało się w porę odskoczyć i otarła się o naszego busa. Na szczęście nie miało to żadnych negatywnych konsekwencji ani dla nas ani najprawdopodobniej dla rzeczonej krowy.
W pewnym momencie na horyzoncie zamajaczyły charakterystyczne dla Swanetii wieże i tym samym pierwszą część podróży mamy już za sobą. Na dworzec docieramy około godziny 11 i od razu zaczynamy szukać kolejnego środka transportu. Mamy szczęście i dwie poznane przez nas dziewczyny Agata i Maja mają podobne plany i chcą współdzielić z nami koszty wynajmu samochód. Po krótkich negocjacjach akceptujemy cenę i z sobowtórem Al'a Pacino ruszamy w drogę (ciężko się było spodziewać że będzie to M klasa a nie wszechobecna terenowa Łada).
PRZYKŁADOWE CENY:
140 GEL/4os - współdzielony jeep do Usghuli
Kurs lari 1GEL=1,85PLN