Geoblog.pl    Spart    Podróże    Gruzja - Cuda Kaukazu    Najwyżej położona wioska w Europie
Zwiń mapę
2014
12
sie

Najwyżej położona wioska w Europie

 
Gruzja
Gruzja, Usghuli
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 2289 km
 
Przed przyjazdem do Mestii czytałem wiele reportaży i oglądałem kilka wideo-relacji o tej części Gruzji. Jednak żadna z nich nie była w stanie w pełni oddać niezwykłego uroku tej krainy.
Trasa z Mestii do Usghuli liczy około 45km, jednak do jej pokonania potrzeba aż 2-3h bez względu na to jakim samochodem byśmy nie dysponowali (najlepiej żeby był to 4x4 z napędem na dwie osie). Pierwsze 10 km upływa stosunkowo szybko, ponieważ droga jest betonowa i wygląda na świeżo zbudowaną. Po paru serpentynach kierowca zatrzymuje się żebyśmy mogli podziwiać znajdujące się w dole wioski wchodzące w skład Mestii i zasnutą chmurami Uszbę. Następny przystanek robimy w pobliżu malowniczego jeziorka, gdzie robimy parę zdjęć. Po kilku minutach docieramy do robotników, którzy pracują przy budowie kolejnego odcinka drogi. Od Al'a dowiadujemy że w pobliżu powstaje nowy ośrodek narciarski. Zjeżdżamy na szutrową drogę, a zaraz potem już na zupełne wertepy. W takich warunkach jesteśmy w stanie jechać maksymalnie 20-30 km/h, więc 3h stają się jak najbardziej realne.
Droga prowadzi na przemian przez las i maleńkie sielskie wioski, widzimy świnie kąpiące się w głębokich koleinach i krowy pasące się na halach. Po raz kolejny zatrzymujemy się żeby zwiedzić samotnie stojącą wieżę, po wejściu do środka okazuje się że nie ma w niej żadnego wyposażenia, a na kolejne piętra można się dostać po drabinach, które dawniej były wciągane jak tylko pojawiało się jakieś zagrożenie.
Pod sam koniec trasa przypomina coraz bardziej klimaty znane z Indii i Nepalu: przejeżdżamy przez niewielki wodospad, kilkanaście metrów w dole płynie wartki górski strumień, a po jednej ze stron wyrasta przed nami wysoka ściana skalna.
Po godzinie 13 dojeżdżamy na miejsce, wioski wchodzące w skład Usghuli wyglądają w dalszym ciągu tak jakby były żywcem wyciągnięta z jakieś innej epoki. Pomiędzy wieżami pasą się krowy, nie ma tutaj zbyt wielu asfaltowym czy brukowanych dróg - najczęściej jest to porostu zwykły rynsztok. O wpływie cywilizacji świadczy kilka anten satelitarnych, dachy wyłożone blachą i nowoczesne samochody. Cieszę się że udało nam się tutaj dotrzeć w momencie, kiedy to miejsce nie jest jeszcze w pełni skomercjalizowane.
Kierowca wskazuje na przebijającą się zza chmur górę i mówi że jest to Szchara (5033 m.n.p.m.), czyli najwyższy szczyt Gruzji. Jako że nie mieliśmy wcześniej zarezerwowanego żadnego hotelu pytamy go czy nie poleciłby nam czegoś...po minucie siedzimy już w kolejnym samochodzie terenowym, który dowozi nas do jednej z chat. Z zewnątrz nie prezentuje się ona zbyt okazale, a po wejściu do środka wygląda jeszcze gorzej. Warunki są bardzo spartańskie, cena natomiast na poziomie 3 gwiazdkowego hotelu w Polsce. Dziękujemy grzecznie i idziemy znaleźć coś na własną rękę. Po około 200 metrach docieramy do sklepu spożywczego i dowiadujemy się że tutaj również prowadzony jest hotel. Co prawda cena jest taka sama i udaje mi się ją tylko delikatnie stargować, za to jakość jest nieporównywalnie większa: jest czysto, ciepło i schludnie, czyli wszystko czego nam trzeba po takiej podróży.
Na odpoczynek jednak przyjdzie jeszcze czas, myjemy się i od razu wyruszamy na trekking do lodowca znajdującego się u podnóża Szchary - wyprawa taka zajmuje 5-6 h, czyli dokładnie tyle ile zostało nam do zachodu słońca.
Pogoda jest wymarzona: jest słonecznie, a chmury tworzą idealną scenerię do górskiej fotografii. Na okolicznych halach wypasane są konie i odbywają się sianokosy, przechodzimy dwukrotnie przez rzekę i wspinamy się na zbocze na zachód od lodowca. Nagle kończy nam się droga i nie widzimy żadnej ścieżki. Decydujemy się na zejście w dół parowu po strumyku...nie jest to jednak takie proste, ponieważ musimy skakać po otoczakach, uważając przy tym żeby się nie poślizgnąć. Decydujemy się ostatecznie na wejście po wejście po drugie stronie stoku parowu. Po dojściu na sam szczyt naszym oczom ukazuje się wspaniały widok lodowca i szczytów, które przysłonięte były wcześniej przez chmury. Okazuje się jednak że to nie koniec naszych problemów i czeka nas jeszcze zejście po prawie pionowej ścianie. No ale cóż poradzić, trzymamy się kurczowo kępków trawy i schodzimy w dół...z daleka wygląda to pewnie dosyć zabawnie, tak jakbyśmy byli dwoma dużymi pająkami :).
Docieramy w końcu w okolice lodowca i od razu musimy wracać, aby zdążyć przed zachodem słońca. Po powrocie do hotelu jesteśmy mocno zmęczeni, ale zarazem bardzo szczęśliwi, ponieważ wszystko ułożyło się po naszej myśli - do Usghuli dojechaliśmy bardzo szybko, a dodatkowo byliśmy w stanie dużo zobaczyć.
Po zostawieniu rzeczy w pokoju idziemy od razu na kolacje, gruzińska gościnność daje nam się mocno we znaki, nie sądziliśmy że dostaniemy taką furę jedzenia. Pierwszy kontakt z miejscową kuchnią wypadł bardzo zachęcająco, a chaczapuri z owczym serem smakowało wprost wybornie;).

Kolejny dzień zamierzamy poświęcić na zwiedzenie Usghuli, powrót do Mestii i popołudniowy trekking. Rano nasza gospodyni nie kwapiła się zbytnio z przygotowaniem śniadania, zrehabilitowała się jednak tym, że załatwiła nam transport do Mestii.
Niestety ani Lamaria Chapel ani Muzeum Historycznego nie zostały otwarte o wyznaczonym czasie (lub wielce nie zostały otwarte tego dnia). Będąc tutaj nie trzeba jednak wcale iść do muzeum, to muzeum otacza nas z każdej strony: wiekowe wieże po których widać upływ czasu (niektóre z nich mają ponad 1000 lat!), stare zagrody dla zwierząt, które mieszczą się w wieżach i w dobudówkach do nich i ludzie którzy w dalszym ciągu pielęgnują wielowiekową tradycję i żyją tutaj w taki sam sposób jak ich ojcowie, dziadkowie itd.
Jeep którym mieliśmy jechać jednak nie pojedzie, ponieważ dla pary francuzów z naszego hotelu marka tego samochodu była nie do zaakceptowania (sic!). Na szczęście nieopodal zaczepił nas kierowca maszrutki i już po chwili zapełniła się ona do pełna. Wracamy do Mestii.

PRZYKŁADOWE CENY:

1 GEL/os - zwiedzanie wieży
9,5 GEL - zakupy na drogę na lodowiec (6xmiejscowe ciasto z serem, cola, woda, 2xsnikers)
45 GEL/os - nocleg w Usghuli

Kurs lari 1GEL=1,85PLN
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (37)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
Spart
Mariusz
zwiedził 30.5% świata (61 państw)
Zasoby: 726 wpisów726 18 komentarzy18 3797 zdjęć3797 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
31.07.2021 - 14.08.2021
 
 
22.02.2020 - 10.03.2020
 
 
20.11.2019 - 25.11.2019