Wycieczki do Kanionu Colca rozpoczynają się wczesnym rankiem. Zwlekamy się z łóżek i czekamy na recepcji razem z kilkoma innymi osobami na naszego busa. Zjawia się po około 30 minutach oczekiwania, zaraz po zajęciu miejsca od razu zasypiam i budzę się kiedy jesteśmy już wysoko w górach. Czuć gwałtowne zmiany ciśnienie w uszach i delikatne mdłości. Jednak nie można porównać tego do problemów, które były w Boliwii. W tym momencie wyjazd na 5000 tyś metrów jest jak wyjazd na Gubałówkę.
Docieramy do pierwszej miejscowości w Kanionie i udajemy się na śniadanie. Nie spodziewałem się za dużo, bo śniadania w tej części kontynentu nie należą do wyrafinowanych, powiem więcej są bardzo ubogie: malutka bułka, która w dodatku jest częściowo pusta w środku + niewielka ilość dżemu, do picia lurowata kawa lub herbata to miejscowy standard. Ale to co dostaliśmy było dosyć śmieszne i zdołaliśmy tylko 'podrażnić' sobie delikatnie żołądki. Po wyjściu zaopatrujemy się od razu w miejscowe ciasto i ruszamy w dalszą drogę.
Kolejny stop wypada w pobliżu grot, w których miejscowe plemiona chowały swoich zmarłych. Nazywają się ona Colca i stąd też wzięła się nazwa tego Kanionu.
Finalnie dojeżdżamy do punktu obserwacyjnego obok jednej z najwyższych części Kanionu Colca, wysokość od rzeki do punktu w którym stoimy wynosi około 3 tyś metrów. Zostajemy uprzedzeni, że raczej nie będziemy mogli zobaczyć kondorów bo nie ma na nie w tym momencie sezonu. Ostatnio były widziane jakieś 2 tygodnie temu, mamy jedna sporo szczęście i po kilkunastu minutach przelatuje jeden, a zaraz za nim kolejny. Ze zdziwienia nie zdążyłem ustawić odpowiednio aparatu, jednak część zdjęć wyszła całkiem nie najgorzej.
Wracając odwiedzamy małe miasteczko z pięknym kościołem o bielonych ścianach, próbujemy miejscowych kaktusów i podjeżdżamy do kolejnej restauracji, w której czeka na nas stół szwedzki składający się z miejscowych specjałów. Szczególnie interesujące są różne, niespotykane w Europie odmiany ziemniaków i ceviche, czyli surowa ryba w sosie z limonek. Po obiedzie wjeżdżamy na najwyższy punkt 4910 metrów n.p.m., niestety cały spowity jest chmurami i nie możemy podziwiać żadnych widoków.
Wieczorem wracamy do Arequipy.
PRZYKŁADOWE CENY:
70 SOL/os - wejście do Parku Narodowego (20SOL miejscowi, 40SOL latynosi)
25 SOL - obiad - szwedzki stół
3 SOL -coca-cola
Kurs peruwiański sol 1SOL=1,19PLN