Zjazd rowerem Yungas Road (Drogą do dżungli), znaną również jako Death Road (Droga Śmierci) był jednym z żelaznych punktów tej wyprawy. Zastanawiałem się tylko czy zjeżdżać już drugiego dnia, czy dać sobie trochę więcej czasu na aklimatyzację i ruszyć dopiero po 'zrobieniu' Boliwii.
Zadecydowała za mnie świetna prognoza pogody na kolejny dzień, zapowiadało się na to że nie będzie padać, a w dodatku będzie całkiem słonecznie. Nie muszę dodawać że nie jest to normalne dla pory stycznia, kiedy to przypadają największe opady deszczu.
Przeglądamy ofertę kilku biur podróży - ceny są bardzo zróżnicowane, a oferta praktycznie identyczna, więc nie ma co przepłacać! Lonely Planet po raz kolejny prezentuje bardzo zawyżone ceny, ofertę z przyzwoitym rowerem można już znaleźć od 300 BOB! My płacimy ostatecznie 450 BOB za lepszy rower (w LP ceny zaczynają się od 700 BOB).
O 7 rano podjeżdża po nas bus i jedziemy zbierać pozostałych uczestników wyprawy. Po około godzinie docieramy do punktu startowego, prognoza pogody się potwierdziła i mamy piękną słoneczną pogodę! Widoki są niesamowite, nie mogę się już doczekać startu. W końcu zakładamy ochraniacze , kaski i ruszamy. Trasa jest przepiękna, pierwsza część trasy prowadzi porządną asfaltową drogą, na początku nie da się szarżować za bardzo bo nie wiadomo czego się spodziewać po rowerze. Ostrożność się opłaciła bo w pewnym momencie, najprawdopodobniej po uderzeniu kamienia odpadają mi zupełnie mechanizm do zmiany przerzutek...sic! Na szczęście po kilku minutach dojeżdża do mnie przewodnik jadący na samym końcu całej grupy. Kiwnął kilka razy głową i dał mi swój rower. Była to całkiem miła wymiana, ponieważ miał najlepszy dostępny rower z hydraulicznie amortyzowanym siodełkiem.
Warunki zupełnie zmieniają się na drugie części trasy, droga jest wyboista, kręta i przepaście po lewej stronie przyprawiają o zawrót głowy. Jeżeli jednak skupimy się tylko na drodze przed nami to nie jest to takie straszne jak mogłoby się wydawać na zdjęciach. Największą frajdą jest przejazd rowerem pod wodospadem, na szczęście moja kamera przymocowana do kasku to wytrzymała ;).
Po około 3-4 godzinach docieramy do celu, udajemy się na obiad ( w formie szwedzkiego stołu) i ruszamy w drogę powrotną.
Muszę powiedzieć że jest to jedno z najciekawszych przeżyć jakiego można doświadczyć :). Gdyby miał to zrobić jeszcze raz nie zastanawiałbym się nawet minuty.
PRZYKŁADOWE CENY:
450 BOB - zjazd rowerem Death Road
25 BOB wstęp do parku narodowego
10 BOB - 0,5 cola
5 BOB - uliczne jedzenie
4 BOB - 2L wody
Kurs boliwijskie peso 1PLN=1,88BOB