Drugi dzień wycieczki okazuje się zdecydowanie bardziej intensywny: zatrzymujemy się w kilku miejscach żeby podziwiać ciekawe formacje skalne, wulkany, kaktusy i stada wigoniów. W pewnym momencie zaczynamy jechać ostro pod górę i wjeżdżamy na ponad 4000 metrów n.p.m. Docieramy do pierwszej laguny, muszę przyznać że prezentuje się ona bardzo interesująco, głównie za sprawą dużej ilości flamingów, które szukają w niej pożywienia.
Po zjedzeniu obiadu ruszamy w dalszą drogę, mijamy kolejne laguny, które niestety nie robią już takiego wrażenia jak pierwsza (wszędzie są flamingi, a kolor wody niczym się nie różni).
Późnym popołudniem docieramy do Laguna Colorado. Okazuje się że jest to jedno z najpiękniejszych miejsc jakie dotąd widziałem. Krajobraz jest co prawda bardzo jałowy, okoliczne wzgórza porośnięte są jedynie kaktusami i kępkami żółtej trawy, jednak nie to stanowi o prawdziwej urodzie tego miejsca, ponieważ takie elementy charakterystyczne są dla całej Wyżyny Atiplano.
To co jest typowe tylko dla tego miejsca to bordowo-czerwone zabarwienie laguny, spowodowane lokalnymi algami i białe wyspy zbudowane z boraksu (tetraboranu sodu). W oddali rozpościerają się wulkany, a przejeżdżające samochody pozostawiają za sobą tumany kurzu, który bardzo wolno opada z powrotem na ziemię. Wszystkie te elementy łącznie tworzą wręcz nie ziemski krajobraz.
Tego dnia przyszło nam spać w jednym z najwyżej usytuowanych hoteli, który znajduje się wewnątrz parku narodowego - 4700 metrów n.p.m. robi wrażenie. Kolejną już noc choroba wysokościowa daje się we znaki i udaje mi się zasnąć może na 2-3h. Najbardziej poszkodowany jest Ben, który opadł tak z sił że przez niemal 16h leżał w łóżku.
Poranek jest wręcz lodowaty, wszystko jest oszronione, termometr wewnątrz samochodu wskazuje -4 stopnie. W ostatni dzień czeka nas wjazd do wulkanu, gorące źródła i Laguna Verde.
PRZYKŁADOWE CENY:
150 BOB - wstęp do parku narodowego
Kurs boliwijskie peso 1PLN=1,88BOB